Miejska Biblioteka Publiczna w Skawinie

Szukaj
Close this search box.

„Grand Union” / Zadie Smith

Kilka lat temu w krakowskim Muzeum Sztuki Współczesnej MOCAK zwiedzałam wystawę „Młodzi Artyści z Linzu”. Oglądając kolejne obrazy, miałam wrażenie, że wieje od nich smutek i rozpacz. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego studenci sztuki malują świat tak ponury, póki nie dotarłam do płótna przedstawiającego boisko szkolne i bawiące się na nim dzieci. W pewnym oddaleniu stało samotne dziecko i z cierpieniem w oczach patrzyło na rówieśników. Zrozumienie przyszło natychmiast. Wykluczenie – oto problem naszych czasów.

O wykluczeniu właśnie jest najnowsza książka Zadie Smith „Grand Union”. To zbiór opowieści o ludziach i ich codziennym życiu w różnych miejscach na Ziemi i w różnym czasie. Czy to polski Sopot, Wielka Brytania czy Stany Zjednoczone, jedno jest pewne – wciąż są obok nas ludzie nieakceptowani. Powody tego są różne: bieda, jak w opowiadaniu „Właśnie tak”, kolor skóry w „Kelso zdekonstruowany”, czy płeć w „Edukacji sentymentalnej”. Wspólny mianownik to cierpienie jakie jest tego efektem. Autorka zwraca naszą uwagę na współodpowiedzialność za los tych, których spychamy na margines. Samotność, depresja, a nawet śmierć bywają finałem działania zgubnych stereotypów, odrzucenia i pogardy. Proza Smith uświadamia, że my także możemy znaleźć się na miejscu wykluczonych.

Wędrując z bohaterami przez ich życiowe zakręty, poznajemy uczucia, których normalnie byśmy nie doświadczyli. Utożsamiamy się lub zaprzyjaźniamy z osobami, które w realnym życiu nigdy nie stanęłyby na naszej drodze albo po prostu byśmy ich nie zauważyli. Możemy zmierzyć się z sytuacją, w której trzeba jasno opowiedzieć się po stronie dobra, wziąć odpowiedzialność za ludzki los, sprawiedliwie ocenić realia i nie godzić się na kompromisy. To bardzo pomocne doświadczenie dla każdego, komu losy innych nie są obojętne.

W tej arcyciekawej pozycji Zadie Smith porusza jeszcze inne niezwykle ważne dla nas wszystkich problemy: starość, niegodne traktowanie zwierząt czy zatopienie się w wirtualnym świecie kosztem prawdziwego. Z charakterystyczną dla siebie przenikliwością obserwuje świat, wytyka wady, ale też potrafi dostrzec piękno. Przez lata autorka przyzwyczaiła nas do tego, że jej książki czyta się z zapartym tchem, choć to uczucia, nie tempo akcji powodują, że nie można się od nich oderwać.

Wracając do opisanej na początku wizyty w MOCAK-u, był tam obraz, który właściwie zdominował całą wystawę. Przedstawiał wielkiego, kolorowego konika polnego. Radość, jaka biła z tego obrazu, rozświetlała całą niewielką przestrzeń galerii „Re”. Do dziś wywołuje uśmiech na mojej twarzy. Wśród tych ponurych dzieł, wiszących obok, był synonimem pięknego i dobrego świata, o który musimy się sami postarać, i staramy się, codziennie. Książka „Grand Union” jest rodzajem drogowskazu, uświadamiającego nam, że zmiana musi dokonać się w nas, w naszym sposobie myślenia. Wtedy dopiero zmieni się otaczająca nas rzeczywistość.

Poleca Agnieszka Madej