Olga Wiechnik ma niezwykły dar do wyszukiwania fascynujących tematów, które – na pierwszy rzut oka z niezrozumiałych powodów – nie funkcjonują w szerszej świadomości społecznej. Kilka lat temu ukazała się jej książka Posełki. Osiem pierwszych kobiet o polskich parlamentarzystkach z 1919 roku. Wyobraźcie sobie jakaż to galeria wybitnych osobowości! Tuż po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, w czasach, gdy większość pań „znała swoje miejsce” – w kuchni, oczywiście – te niezwykłe kobiety postanowiły zasiąść w sejmie zrujnowanego kraju. I dopięły swego, by potem służyć młodziutkiej Rzeczypospolitej z niezwykłym oddaniem.
Kobieca historia, którą dziennikarka przybliża nam w książce Platerówki? Boże broń!, również wcześniej nie została spisana w formie przystępnego reportażu. Mowa o Samodzielnym Batalionie Kobiecym im. Emilii Plater, jedynej takiej jednostce w całej historii polskiego wojska. Skąd pomysł, by w 1944 roku w okolicach Moskwy zakładać tak nietypową formację?
By to wyjaśnić, trzeba się cofnąć o cztery lata. Wówczas z terenów tzn. Kresów Wschodnich Sowieci zaczęli masowo wywozić Polaków na Syberię, całe rodziny. Gdy więc w 1941 roku generał Anders zaczął tworzyć swoją armię, wielką falą spływali do niej sybiracy. Niestety nie wszyscy zdążyli wówczas dołączyć do polskiego wojska, bo Stalin bardzo szybko postanowił się go pozbyć z kraju. Ale gdy trzy lata później tworzyła się kolejna polska armia, tym razem już ściśle powiązana z „bratnią” Armią Czerwoną, ludzie przywędrowali do niej z całego obszaru ZSRR. Na miejscu zbiórki w Sielcach nad Oką (tak, tak, tą rzeką z żołnierskiej pieśni) zjawiło się tyle kobiet, że początkowo próbowano je odprawić. Jednak, jak zanotował dowódca armii gen. Zygmunt Berling, wobec płaczu dziewcząt był „całkowicie bezradny”. I dziewczęta dostały swoją samodzielną jednostkę.
Pierwsza część książki opowiada o wojennych przeżycia żołnierek. Dziewczyny przeszły cały szlak bojowy, niektóre aż do Berlina. Ich odwaga, solidarność, wytrzymałość na wszelkie przeciwności losu i niewygody budzą szczery podziw oraz głęboki żal. W jak strasznych czasach przyszło żyć tym młody kobietą… Jak mało zaznały szczęścia…
W drugiej części widzimy, jak radzą sobie Platerówki po wojnie. Bezdomne – bo ich domy teraz stoją poza granicami nowej Polski Ludowej. Samotne – bo albo straciły najbliższych podczas wojny, albo ich rodziny wciąż wegetują na zesłaniu w głębi rosyjskich pustkowi. I choć wcale nie jest słodko umierać za ojczyznę, gdy ma się osiemnaście lat, to i nie jest lekko zaczynać od zera na Ziemiach Zachodnich, gdy się wprawdzie potrafi poprowadzić odział do ataku i naprawić pepeszę, ale nie ma się pojęcia o rolnictwie.
Na domiar nieszczęścia na nasze wojenne bohaterki spada odium przynależności do nie tych, co trzeba, sił zbrojnych. Obrzuca się je błotem jako komunistki, a nawet wojenne prostytutki. Bohaterki z jedynego w naszej historii batalionu kobiecego: niedocenione, upokarzane, zapomniane…
A dlaczego tak istotny i fascynujący epizod polskich dziejów nie jest znany? Tak jak napisałam, na pierwszy rzut oka może się to wydawać zupełnie niezrozumiałe. Jesteśmy przecież tacy dumni z udziału Polaków w II wojnie światowej i lubimy ogrzewać się w blasku chwały dawnych bohaterów. Ale zauważcie, że w tej oficjalnej, głównonurtowej opowieści o narodzie wątki kobiece pojawiały się na zasadzie wyjątku. W narodowej świadomości mamy tylko jedną Emilię Plater. A tu proszę, był cały batalion Emilii. Uczcijmy więc te niesamowite dziewczęta i kobiety chociaż lekturą.
Obie książki Olgi Wiechnik są przykładem doskonałych reportaży historycznych: napisanych z pasją, ale podpartych rzetelnymi badaniami. Bardzo Państwa zachęcam do odbycia tej otwierającej oczy podróży.
Anna Cała
Po książki Olgi Wiechnik zapraszamy do naszej filii w Radziszowie, a dostępność sprawdzicie w katalogu SOWA.