Recenzja tej książki właściwie mogłaby się sprowadzić do jednego zdania: podobał wam się Marsjanin, spodoba wam się Projekt Hail Mary tego samego autora. Dla bardziej dociekliwych rozwinę jednak tę myśl.
Weir ponownie zaproponował nam dziejącą się głównie w kosmosie, przygodową powieść science fiction. Znowu duży nacisk jest położony na pierwszy człon określający ten gatunek literacki – widać tu wielką naukową pasję autora. Mamy więc samotnego badacza, który dzięki dogłębnej orientacji w naukach przyrodniczych rozwiązuje kolejne skomplikowane problemy. Z częścią z nich ludzie nie musieli się mierzyć nigdy wcześniej! I chociaż przed naszym astronautą stoi dużo większe zadanie niż przed botanikiem z Marsjanina – Mark Watney ratował po prostu siebie, Ryland Grace ratuje, no cóż… ludzkość – to również jemu dopisuje poczucie humory, a stres na szczęście nie tępi jego pomysłowości.
Wszystko to podane jest lekko, wartko i nieprzewidywalnie. Umiejętność Weira pisania o nauce w sposób intrygujący i nieprzytłaczający zarazem to już jego znak firmowy. Niech wasze apetyty zaostrzy wiadomość, że tym razem jest to też opowieść o pierwszym kontakcie. Nic więcej nie chcę zdradzać, a wam też radzę nie czytać informacji z czwartej strony okładki. Autor to tak dobrze wymyślił, że zbrodnią jest psuć sobie tajemniczą atmosferę początku powieści.
Polecam gorąco
Anna Cała
Sprawdź, w których naszych agendach znajdziesz ten i inne tytuły autorstwa Andy’ego Weira KLIK