Gdy zaczniemy wpisywać w wyszukiwarkę hasło „Ile lat Litwa…”, usłużny Google dopowie „…należała do Polski”, a wiele osób, planując podróż na Litwę, spodziewa się, że wciąż swobodnie można się tam porozumiewać w języku polskim (rozczarowuje się na ogół). Wieje postkolonialnym smrodkiem… Z czego wynikają te, delikatnie mówiąc, nieporozumienia? Co pozostało z dziedzictwa Rzeczpospolitej Obojga Narodów? Kim byli mieszkańcy Żmudzi, Podola i dzisiejszej Białorusi na przestrzeni ostatnich stuleci? Jak zmieniała się litewska i polska świadomość historyczna?
To między innymi tej problematyce Czesław Miłosz – urodzony na terenie dzisiejszej Litwy właśnie – poświęcił tom esejów i szkiców historycznych Szukanie ojczyzny. Teksty warto przypomnieć w dwudziestą rocznicę śmierci noblisty. Chociaż autor kieruje swoje zainteresowanie głównie na mieszkańców Litwy historycznej, to o koroniarzach, czyli mieszkańcach dawnej rdzennej Polski, i ich zapatrywaniach siłą rzeczy też dowiadujemy się sporo.
Samego poetę możemy połączyć z grupą społeczną, której członkowie mówili o sobie „Polak, ale Litwin” lub „Litwin, ale Polak”. Odpowiedź na pytanie, kim byli ludzie zamieszkujący od pokoleń tereny spod znaku Pogoni, ale posługujący się w domu językiem polskim, jest równie skomplikowana, jak uzasadnienie, dlaczego arcypolski poemat zaczyna się od słów „Litwo, ojczyzno moja”. Zresztą zdaniem autora tomu nawet w przypadku pochodzenia samego Adama Mickiewicza, wciąż, mimo badań, nie mamy genealogicznej pewności – zbyt splątane są dzieje tych ziem i losy jej mieszkańców.
Równie skomplikowane, pełne odcieni i niuansów było rozumienie patriotyzmu wśród ludzi z Wielkiego Księstwa. Miłosz w mentalnych peregrynacjach po kraju, w którym spędził dzieciństwo i młodość, próbuje te postawy niejako skatalogować i uzasadnić. Sięga więc do powieści Rodziewiczówny i Sienkiewicza, do pamiętników uczestników powstania styczniowego i innych relacji. I ciągle odkrywa paradoksy, które podsumowuje słowami: „[…] tamci ludzie żyli wśród sprzeczności, które tylko dla nas są sprzecznościami.”
Być może dałoby się poprzestać na wspomnieniu poety o matce, Weronice Miłoszowej: „[…] te porządne, jak to u nas, wiejskie gospodarstwa, ta litewska gościnność i dwa, przechodzące jeden w drugi, języki to była jej ukochana ojczyzna […]”. A więc dwoistość, styk i przenikanie kultur, przy wzajemnym poszanowaniu, pokazują tu swój budujący potencjał. Tak jak we wspomnieniach – pewnie po wojnie mocno idealizowanych – przedwojennego Lwowa. Krzepiąca jest świadomość, że taki świat niekiedy udaje się stworzyć, niestety nie jest to stan trwały ani tym bardziej powszechny.
Rozważania Czesława Miłosza warto przeczytać zwłaszcza przed wizytą na Litwie. A jeśli zechcecie odnaleźć ojczyznę poety w sensie dosłownym, możecie odwiedzić miejsce jego urodzenia. Niecałe 500 kilometrów od Warszawy są Szetejnie. Nie ma już rodzinnego dworu poety, ale zachował się park, a w nim obiekty upamiętniające noblistę. I wciąż płynie Niewiaża, czyli książkowa Issa, jedna z najsłynniejszych rzek w polskiej literaturze…
Polecam – i książkę, i wizytę w Szetejniach.
Anna Cała
Sprawdź, w których naszych agendach znajdziesz ten i inne tytuły autorstwa Czesława Miłosza KLIK