Niedawno ukazała się książka Pauliny Młynarskiej „Zmierzch lubieżnego dziada”. Jest to zbiór felietonów, pisanych w ciągu kilku ostatnich lat, dotyczących naszej rzeczywistości. Niektóre z nich traktują o sprawach tragicznych, jak molestowanie seksualne czy pedofilia, o dramatach i traumach, inne o z pozoru mało ważnych, ale składających się na ludzką egzystencję sprawach. Są też takie, które pomagają zrozumieć innych, pokazują piękno świata i dobroć ludzi, dają nadzieję na przyszłość.
Autorka dzieli się z nami własnymi doświadczeniami i pokazuje, że możemy poprawić swoje relacje ze światem i nami samymi. Nie daje nam jednak żadnych recept, uważając, że nie wszystkim służy to samo i musimy samodzielnie wybrać drogę, którą podążymy. Każdy może znaleźć coś dla siebie, co pozwoli na życzliwe spojrzenie i mądrą ocenę tego, co się wokół nas dzieje.
Cechą wspólną wszystkich tekstów jest niezwykły szacunek i empatia, z jaką autorka traktuje drugiego człowieka, niezależnie od tego, kim on jest. Znana ze swoich bezkompromisowych wypowiedzi i jasno głoszonych poglądów, celnie komentuje życie społeczne i polityczne. Sprawiedliwie broni praw wszystkich kobiet, czy je lubi, czy nie, czy się z nimi zgadza, czy polemizuje z ich poglądami. Ujmuje się za słabszymi, nie pozwala na lżenie, obrzucanie błotem czy przemoc w stosunku do nikogo, niezależnie po której społecznej czy politycznej stronie się znajduje. Hejt i mowę nienawiści piętnuje, nieważne z czyich ust wychodzą, bo finalnie krzywdzą nas wszystkich.
Profesor Bartoszewski powiedział, że „warto być przyzwoitym”. W każdym słowie napisanym w tej książce przez Paulinę Młynarską przyzwoitość świeci jasnym blaskiem. Czy ktoś podziela jej poglądy, czy nie, wyczuje, że autorka jest po prostu uczciwa.
Niezapomniana lektura.
Poleca Agnieszka Madej